Select

Widgets

Polacy w krainie kangurów

By Marek Tomalik on 3 czerwca 2011

Na pokładzie „Endeavour”

Polonia australijska nie jest tak liczna jak choćby amerykańska, jednak nasi ziomkowie bardzo aktywnie uczestniczyli w podboju piątego, nieznanego kontynentu. Najstarsze wzmianki o Polakach sięgają pierwszych dni „białej” Australii, czyli czasów wypraw kapitana Cooka (1770).Jan Jerzy Forster, przyrodnik płynący w ekspedycji Cooka, urodził się w Gdańsku w rodzinie pochodzenia szkockiego, która osiadła tam przed przeszło stu laty. Forster przetłumaczył na niemiecki i wydał Podróże przez Pacyfik oraz dzienniki Cooka. Jego syn, Jerzy, również urodzony w Polsce, towarzyszył ojcu jako ilustrator. Po latach został profesorem przyrodoznawstwa w Wilnie, gdzie wykładał w języku polskim.

Sir Strzelecki

125 kwietnia 1839 r. przybył do Sydney Paweł Edmund Strzelecki, polski podróżnik (urodzony w Głuszynie pod Poznaniem), geolog, od 1853 r. członek Królewskiego Towarzystwa Geograficznego i Royal Society w Londynie. Jako jeden z pierwszych naukowców rozpoczął wszechstronne prace eksploracyjne Australii, obejmujące geologię, mineralogię, meteorologię, topografię i zoologię. Badał rozległy obszar, od północnej części Nowej Południowej Walii po południe Tasmanii, znanej wtedy jako Ziemia van Diemena.
Już w roku przybycia do Australii odkrył ślady złota w pirytach niedaleko miejscowości Hartley, oraz kwarcu w pobliżu Wellington (Nowa Południowa Walia). Gubernator Gipps, żywo zainteresowany efektami prac Strzeleckiego, przestrzegł go jednak, że informacja o odkryciu złota może spowodować istną gorączkę. W opublikowanym w 1845 r. Opisie fizycznym Nowej Południowej Walii i Ziemi van Diemena (Phisical Description of New South Wales and Van Diemen’s Land) Strzelecki przemilczał ten temat. Pisał: „Gubernator bał się, że utrzymanie dyscypliny wśród 45 tysięcy więźniów mieszkających w Nowej Południowej Walii, na Tasmanii i wyspie Norfolk stałoby się niemożliwe, a zesłanie do złotego kraju byłoby nagrodą, a nie karą”. Jego praca zyskała spory rozgłos wśród badaczy geografii światowej, ale ponowne odkrycie złota kilka lat później zostało przypisane komu innemu.

Strzelecki badał również dorzecza górnych biegów rzek Murray i Murrumbidgee; dotarł do Gór Snieżnych (Snowy Mountains). 15 lutego 1840 r. jako pierwszy zdobył najwyższy szczyt Alp Australijskich (później się okazało, że i całej Australii). Określił jego wysokość i nazwał Górą Kościuszki (Kosciusko Mt), ponieważ kształtem przypominała mu Kopiec Kościuszki w Krakowie. Potem podróżował po stanie Wiktoria – po żyznych terenach, które nazwał Ziemią Gippsa. W latach 1841-1843 odkrył złoża węgla na Tasmanii. Owocem tych i wcześniejszych badań było opracowanie mapy geologicznej Nowej Południowej Walii i Tasmanii. Po raz pierwszy w Australii powstała tego typu praca naukowa.
Z nazwiskiem polskiego badacza wiąże się jeszcze wiele miejsc: odkryte przez niego pasmo górskie w stanie Wiktoria – Strzelecki Rangers, najwyższy szczyt na wyspie Flinders w Cieśninie Bass (Strzelecki Peaks), Mount Strzelecki w środkowej Australii, na północ od Alice Spings, a także okresowa Strzelecki Creek w Australii Południowej.

of6W miejscowości Jindabyne, nad jeziorem o tej samej nazwie, u wrót Parku Narodowego Kościuszki (150 km na południe od Canberry) można podziwiać okazały pomnik sir Pawła Edmunda Strzeleckiego, wykonany z polskiego granitu (akt erekcyjny z 14 listopada 1988 r., w dwusetną rocznicę przybycia pierwszych osadników z Europy).
Wymowa polskich nazwisk sprawia Australijczykom spore trudności. „Strzelecki” w ich ustach zabrzmi jak Streleki, a „Kościuszko” – Koziosko. Poza tym spora część mieszkańców jest przekonana, że ten ostatni z pewnością był ważnym dla kraju (lub przynajmniej regionu) Aborygenem.

Na przełomie XIX i XX wieku

Sydney zawsze było, jest i będzie magnesem dla przybyszów. Zewsząd ciągnęli tu osadnicy poszukujący australijskiego eldorado. Polacy, którzy przyjeżdżali do Australii od roku 1840, pojedynczo lub w małych grupach, byli przeważnie uchodźcami politycznymi z kraju podzielonego między zaborców. Innych zwabiła australijska gorączka złota.

Pierwsi polscy imigranci w południowej Australii zaczęli się osiedlać po 1850 r., a w 1921 r. na kontynencie mieszkało ich już około 1780. Wybrali daleką emigrację, chcąc uniknąć przymusowego wcielenia do armii zaborców bądź uchronić się przed represjami za udział w powstaniach z 1830 i 1863 r. Z tamtych czasów (dokładnie z 1858 r.) pochodzi Opis podróży do Australii i pobytu tamże od roku 1852 do 1856 (II wyd. 1954) Seweryna Korzelińskiego. Opublikowane w Krakowie pamiętniki w barwny sposób przedstawiały życie w Melbourne i na złotych polach stanu Wiktoria.

Sygurt Wiśniowski w latach 1862- 1872 pracował w Wiktorii, Nowej Południowej Walii i Queensland. W 1873 r. we Lwowie ukazała się jego książka Dziesięć lat w Australii. Henryk Sienkiewicz pisał o niej: „Rodzaj takich powieści wedle nas jest bardzo pożyteczny, popularyzują one bowiem wiadomości geograficzne, etnograficzne i obyczajowe, ułatwiają porównanie naszych stosunków z innymi i rozszerzają horyzont widzenia”. Na burzliwy życiorys Wiśniowskiego składa się nie tylko praca dziennikarza, ale przede wszystkim odkrycie złota niedaleko Ravenswood, w miejscu nazwanym Nową Warszawą. Wielokrotnie próbował samotnych wypraw w głąb lądu: „Utonąłem przez długie lata w pustkowiach, przez które raz ledwie przeciągnęli przede mną badacze”. Na południu kraju podziwiał Ziemię Gippsa: „Każda rzeka i góra Gippslandu przypomina mi rodaka-badacza, który go odkrył lub zmierzył lub nazwał”.

Na terenach złotonośnych Australii Zachodniej sławę zdobył inżynier górnictwa Modest Maryański, okrzyknięty najzdolniejszym geologiem tamtych lat w Australii. W Projekcie kolonizacji polskiej w Australii przedstawił dogodne warunki klimatyczne i glebowe dla osadnictwa polskiego. Wielokrotnie do portów australijskich zawijał Józef Conrad-Korzeniowski. W pobliżu Hobart na Tasmanii można dzisiaj obejrzeć wrak statku „Otago”, którym dowodził.
Alojzy Drucki-Lubecki i rodzina Platerów są kolejnymi emigrantami politycznymi, którzy przybyli do Australii po powstaniu listopadowym. Po wiośnie ludów dołączyli do nich polscy uczestnicy walk na Węgrzech. Niektórzy z nich piastowali wysokie stanowiska w administracji lokalnej – Emeryk Boberski był burmistrzem w Ararat, Ludwik Bernstein – w Lismore, a Leopold Kabat – komendantem policji w Gippsland. Henryk Kowalski w latach 1886-1896 dyrygował orkiestrą Towarzystwa Filharmonicznego w Sydney. Z jego inicjatywy powstał Sydney Orpheus Club, ważne ognisko australijskiej kultury muzycznej.

Kolejną falę przybyszów stanowili uczestnicy rewolucji 1905 r. oraz zesłańcy z Syberii. W tym okresie powstało Towarzystwo Polskie, przemianowane w 1931 r. na Związek Narodowy Polaków w Australii. Stanisław Tarczyński, znakomity skrzypek, przez ponad 40 lat był najpopularniejszym Polakiem w Melbourne. Bronisław Malinowski, słynny antropolog i etnograf, prowadził w latach 1914-1920 badania w Australii i Oceanii. W podróżach towarzyszył mu Stanisław Ignacy Witkiewicz.

W Australii Południowej istniała Polish Hill River (lata 40. i 50. XIX w.) – z własnym kościołem i szkółką, pod opieką jezuity Leona Rogalskiego. Do czasu I wojny światowej zachowała odrębność etniczną. Australijczycy organizowali akcje charytatywne i liczne fundusze zapomogowe dla Polaków. W latach 60. XIX w. powstał Polski Fundusz Zapomogowy w stanie Wiktoria, w czasie I wojny światowej – w Nowej Południowej Walii.

Ignacy Paderewski w czasie tournée po Australii (1904) zwrócił się o pomoc do znanej australijskiej śpiewaczki Nellie Melby. Na zorganizowanym w Sydney koncercie (1906), z którego dochód (6 tys. funtów) przeznaczono na rzecz Funduszu, wystąpiła w polskim stroju narodowym. W pamiętnikach słynnego pianisty i kompozytora czytamy: „Obraliśmy nieodpowiednią porę roku na taką podróż, powinniśmy byli pojechać w lutym lub w styczniu, a to był czerwiec! Do Melbourne dojechaliśmy w lipcu i klimat okazał się tam chłodniejszy niż w jakimkolwiek innym miejscu na kuli ziemskiej – w Australii znaleźliśmy się bowiem w środku zimy. (…) Poza jedzeniem na nic innego nie miałem powodu się uskarżać. Wszystkie koncerty były całkiem udane, słuchacze wszędzie liczni, przyjmowano mnie niezmiernie entuzjastycznie. Pod względem artystycznym byłem więc bardzo zadowolony. Ludzie tutejsi odznaczali się też dużą gościnnością. Przy uniwersytecie istniało konserwatorium muzyczne, a poziom wykształcenia muzycznego był zupełnie niezły, i to nie tylko w Melbourne, lecz i w Adelajdzie, dokąd udaliśmy się później. (…) Mając w projekcie większą ilość recitali, z którymi wystąpić miałem tak w Melbourne, jak i w Sydney, musiałem nieustannie przygotowywać bardzo duże programy. Miejscowe władze wszędzie odnosiły się do nas bardzo uprzejmie. Otrzymywaliśmy też częste zaproszenia do domu tamtejszego generalnego gubernatora, lorda Northcote’a, a także do gubernatorów Nowej Południowej Walii, Queenslandu i Południowej Australii”.

Lata powojenne

W połowie XX w. Australii żyło zaledwie 6 tys. Polaków. Wielka fala emigracji rozpoczęła się po II wojnie światowej. W latach 1947-1952 na kontynent dotarło 65 tys. Polaków (tzw. Displaced Persons). Wielu z nich znalazło pracę w Górach Snieżnych przy budowie zespołu elektrowni (Snowy Mountains Hydro-Electric Scheme) w Nowej Południowej Walii.

Największą grupę stanowili żołnierze armii Andersa, którzy po wojnie z przyczyn politycznych nie mogli wrócić do kraju. Wędrowali od południowej Azji, Afryki, Włoch i dalej do USA, Kanady, Australii i Nowej Zelandii. Kolejnymi przybyszami byli Polacy wywiezieni w czasie wojny na roboty do Niemiec. Podobnie jak żołnierze, nie chcieli (i nie mogli) wracać do opanowanego przez komunizm kraju. Osadnictwu w Australii sprzyjała otwarta polityka rządu związkowego, który w krótkim czasie postanowił zaludnić pusty kontynent. W efekcie w ciągu niespełna 30 lat liczba ludności podwoiła się (z 7 mln do ponad 14 mln). Następne fale osiedleńców znad Wisły były związane z zawieruchami politycznymi w powojennej historii Polski i przypadły na lata 1950, 1956, 1980 (1947-1954 około 70 tys., w latach 80. ponad 25 tys.). Masowa emigracja nastąpiła w rezultacie niepokojów społecznych czasów postsolidarnościowych, kiedy do Australii trafiło ok. 15 tys. Polaków. Chętniej ściągali do Melbourne (ok. 33% wszystkich Polaków w Australii) niż do Sydney (ok. 25%) czy innych miast australijskich (Adelaide, Perth, Brisbane, Newcastle, Wollongong, Hobart). Wszędzie tam działają organizacje polonijne: Związek Polaków w Australii, Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, Związek Szczurów Tobruku, Fundusz Wieczysty, Fundacja Popierania Kultury Polskiej (POLCUL), Zjednoczenie Polek, ZHP, Polska Macierz Szkolna. Poza tym działają liczne kluby i domy polonijne (ponad 20 w całej Australii), kluby sportowe i zespoły folklorystyczne. Większość tych organizacji skupia Rada Naczelna Polskich Organizacji w Australii. Ukazuje się kilka tytułów prasy w języku polskim, np. „Tygodnik Polski”, „Wiadomości Polskie”, „Kurier Zachodni”, „Przegląd Katolicki”, „Kraj”. W kilku miastach można słuchać polskojęzycznych audycji radiowych.

Aktywnie działa duszpasterstwo rzymskokatolickie. Początki jego działalności przypadają na lata międzywojenne, kiedy kardynał A. Hlond, na mocy decyzji papieża Piusa XI zainicjował powstanie Zgromadzenia Chrystusowców dla Polonii Zagranicznej. Po II wojnie światowej w Australii pojawili się polscy księża, którzy uciekali z Harbinu przed chińskimi prześladowaniami. Obecnie, oprócz Zgromadzenia Chrystusowego, w Australii działają jezuici, dominikanie, franciszkanie i werbiści. Często spotyka się tzw. parafie personalne, które skupiają wiernych z różnych miejscowości. Podobnie jak w parafiach terytorialnych, udziela się tam ślubów, chrztów, pogrzebów. Na odprawianie mszy po polsku konieczna jest jednak zgoda biskupa. Kapłani starają się podtrzymać polskie zwyczaje i święta: Wigilię, Wielkanoc, Boże Ciało – nieobecne lub mniej znaczące w tradycji katolików australijskich.
Papież Jan Paweł II dwukrotnie pielgrzymował do Australii – w 1986 r. na 200-lecie Kościoła w Australii i w 1995 r. Spotykał się z Polonią oraz z Australijczykami wywodzącymi się z innych grup narodowościowych.

XXI wiek

Wielu wybitnych Polaków współtworzy dzisiejszą wizję Australii – państwa zamożnego i na wskroś nowoczesnego. Ważny wkład do kultury australijskiej wniósł ekscentryczny, multimedialny artysta-malarz Stanisław Ostoja-Kotkowski, który łączy dźwięk, światło i ruch za pomocą pędzla, fotografii i lasera. „Przestrzeń fascynowała mnie zawsze, mam przekonanie, że byłem w niej na długo przed astronautami. Często miewam sensacje odlatywania, oddalania się od Ziemi. Przestrzeń nie jest dla mnie pustką! Wypełniają ja barwy i dźwięki, prądy i natężenia, kinetyka i czas. Sen przetwarza się w rzeczywistość. Tam odnajduję moje krajobrazy…”

Firma Multiplex, która wygrała przetarg na projekt i budowę olimpijskiego stadionu w Sydney, powierzyła kierowanie zespołem architektów i budowniczych inżynierowi Edmundowi Obiale. Powstał największy stadion olimpijski na świecie, mieszczący 110 tys. widzów. O wygraniu przetargu przesądziły zaproponowane przez Polaka nowatorskie, ekologiczne rozwiązania. Energię elektryczną uzyskano z baterii słonecznych (1,5 megawata), a do nawadniania płyty stadionu, utrzymania zieleni, zmywania trybun i innych celów sanitarnych wykorzystano wodę deszczową, po użyciu oczyszczaną i ponownie wprowadzaną do obiegu.

Multiplex zbudował stadion z własnych środków (co również miało wpływ na wynik przetargu). Podstawową sumę, czyli 350 mln $, uzyskał ze sprzedaży udziałów osobom prywatnym (35 tys. osób), które stały się współwłaścicielami obiektu i uprzywilejowanymi widzami na igrzyskach olimpijskich w 2000 r. Firma spodziewa się zwrotu nakładów w ciągu 30 lat. Konkurs na opracowanie medali olimpijskich wygrał Wojciech Pietranik, absolwent Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku, od kilkunastu lat mieszkający w Australii. Wspominając początek pracy nad projektem, stwierdził: „Symbol pięciu kół olimpijskich, znicz, a w tle gmach opery w Sydney – to elementy, które nabierały coraz wyraźniejszych kształtów. I tak zacząłem rzeźbić”.
Idolem australijskiej młodzieży pozostaje Michał Klim (polskiego pochodzenia), mistrz świata w pływaniu delfinem.

Na wyższych uczelniach wykładało wielu Polaków, m.in. J. Zubrzycki, J. Smolicz, J. Pakulski (socjologowie), J. Srzednicki (filozof), A.Przybylski (astronom). Jerzy Zubrzycki był autorem licznych przemówień i artykułów, które przyczyniły się do teoretycznego ugruntowania australijskiej polityki wielokulturowości. „Naród – w moim pojęciu – pisze profesor Zubrzycki – to przede wszystkim świadomość wspólnoty kulturowej, historycznej i obyczajowej, która nie ograniczając naszej obyczajowości – wiąże nas węzłami solidarności z innymi ludźmi. Łatwo to pojęcie zastosować do kogoś ciągnącego wszystkie życiodajne soki z gleby macierzystej. Ale dla Polaka na obcej glebie takie pojęcie ojczyzny, jako wspólnego obowiązku, jest trudne do przyjęcia. (…) Powstaje skomplikowany proces przenoszenia w sferę wyobraźni i uczuć tego wszystkiego co było, a co Mickiewicz w świetnym skrócie myślowym w „Panu Tadeuszu” sformułował, że Ojczyzna jest jak zdrowie”.

Warto wspomnieć o dr Sewerynie Ozdowskim, dyrektorze Office of Multicultural and International Affairs w Australii Południowej. Duży wkład wnoszą też: aktorzy Bogdan Koca i Gosia Dobrowolska oraz muzyk Paul Grabowski.

Z Australią jest także związany Władysław Wójcicki (ur. w 1923 r. w Warszawie), autor Klechd, starożytnych podań i powieści ludu polskiego i Rusi wydanych w kilku językach, a także 3-tomowego Cmentarza Powązkowskiego, 4-tomowej Literatury polskiej i licznych powieści historycznych. Był żołnierzem podziemnych sił zbrojnych Armii Krajowej. Wielokrotnie uczestniczył w akcjach sabotażowych, m.in. w operacji Bursztyn na terenie Prus Wschodnich oraz w powstaniu warszawskim. Od października 1944 r. do zakończenia wojny był internowany w oficerskich obozach jenieckich – Oflagu XB Sand Bostel i XC Lubeka.

Po wyzwoleniu Wójcicki prowadził walkę z sowiecką okupacją na „cichym froncie” wywiadów alianckich. Za tę działalność został zaocznie skazany na karę śmierci przez władze komunistyczne w Moskwie i Warszawie. Schronił się w Australii. Po latach publicznego nieistnienia i ciężkiej pracy fizycznej zaczął pisać do anglojęzycznej prasy. Od 1970 r. jego artykuły ukazują się w takich magazynach, jak Women’s Day, Parade, Historic Australia, Town and Country Farmer, Equestrian. Pisuje także do prasy w kraju, jest autorem kilku książek w języku polskim i angielskim – Ring of fate, White kanakas, Życie na stos, Dla Ciebie Polsko, Scigany przez Mossad. Informacje na ten temat można znaleźć w Encyklopedii Międzynarodowej Biografii Who is Who (Cambridge), Amerykańskiej Encyklopedii Osób Zasłużonych, Legionu Amerykańskiego i innych instytucji.

Od 1995 r. w miejscowości Two Rocks, niedaleko Perth, na australijskiej emigracji mieszkał Jacek Kaczmarski, znany bard, głos sumienia walczącej Polski czasów Solidarności. W wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” powiedział, że w Australii najtrudniej było mu przystosować się do normalnego życia: „Tam ludzie żyją tak bardzo normalnie, co Europejczycy uważają za nudne lub jałowe. Nie ma konfliktów, nie ma walk ideologicznych, nie ma napięć na tle narodowościowym. Treścią mojego życia w Australii jest zachwyt nad tym, że się żyje, łowienie ryb, opieka nad roślinami, zwierzętami i słuchanie córki”.

Marek Kamiński, znany polarnik, który zdobył dwa bieguny w jednym roku, dopisał do listy swych mrożących krew w żyłach wyczynów jeden wyjątkowo gorący. W czerwcu 1999 r. skorzystał z zaproszenia holenderskich podróżników i wziął udział w pieszej wyprawie przez skalisto-piaszczystą Pustynię Gibsona. W 46 dni przemierzył ponad 700 km w morderczym, skrajnie suchym i gorącym klimacie (+40°C). W swym dzienniku napisał: „7 lipca 1999, dzień 13. (…) Odpoczywanie jest bardziej męczące niż marsz. Czuję się wypompowany i nic nie chce mi się robić. Ta ziemia jest taka stara i mądra, podobna trochę do Antarktydy. Nie wiadomo, co robić, w którym kierunku pójść, wszystko jest jednym i skruszałym ze starości. Wszystko jest jednym i wróci do jednego. Posiadanie, gromadzenie, rozwój wydają się w tej perspektywie absurdalne”.

W czerwcu i lipcu 2002 roku, ogłoszonym w Australii rokiem Outbacku wyruszyły z Polski dwie kolejne wyprawy. Wyprawa Polsko-Polonijna „Australia Zachodnia 2002 – The Real Outback Expedition” pokonała samochodami 4WD historyczny już, najdłuższy na świecie szlak przepędu bydła Canning Stock Route. Trasa przejazdu prowadziła przez zupełnie izolowane tereny – ponad 2000 km przez Pustynię Gibsona, Małą i Wielką Pustynię Piaszczystą i Pustynię Tanami. Na czele wyprawy stanął podróżnik Marek Tomalik, od lat zakochany w przyrodzie Australii, który zaprosił do udziału w wyprawie Polonusów z Perth. Pomimo zalania północnej części szlaku i jego oficjalnego zamknięcia uczestnikom udało się pokonać całą długość trasy (szczegóły: www.wyprawy.onet.pl). „Wielka Pustynia Piaszczysta 2002” – to kolejne po Pustyni Gobi i Atacamie wyzwanie polskich podróżników: Michała Thlona i Piotra Różalskiego, którym udało się przejść na piechotę (512 km) w piekielnie trudnych warunkach Wielką Pustynię Piaszczystą (szczegóły: www.wyprawy.onet.pl).

Obecnie populacja emigracji polskiej w Australii ma tendencję spadkową. Coraz więcej repatriantów wraca do ojczyzny. Polonia w Australii liczy około 170 tys., co stanowi mniej niż 1% obywateli tego kraju. Mimo to działają liczne i aktywne ośrodki polonijne. Wiele z nich ma już swoje strony w Internecie, toteż szybki kontakt z nimi jest możliwy jeszcze przed przybyciem na antypody.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Loading