The Song Remains The Same!
Jacek mieszkał w Australii, w Two Rocks (tak nazywała się ostania jego płyta studyjna) nad Oceanem Indyjskim, niedaleko Perth. Nasze drogi przecięły się w Niepołomicach. Pojechałem na jego koncert dla ludzi Solidarności. Był tam m.in. + Tadeusz Mazowiecki. Po koncercie podszedłem do niego kiedy podpisywał płyty. Nie sądziłem, że się zainteresuje moimi pisankami. Postanowiłem spróbować. Był oszczędny w słowach. Schował skrypt książki do torby. Po trzech dniach dostałem fax z Gdańska. Napisał słowo na okładkę mojej pierwszej książki o Australii („Australia, moja miłość„) i to jak napisał:
Ten dziennik podróży poślubnej po Australii budzi pogodną zazdrość. Zazdrość, bo dwojgu młodym ludziom udało się zrealizować marzenie i zobaczyć niezwykłą stronę świata w wieku, kiedy ma to jeszcze znaczenie i wpływ na całe życie. Pogodną, bo osiągnęli to własną pracą i śmiałością zamierzeń. Zapis przygody jest bezpretensjonalny i realistyczny. Nie epatuje emocjami czy poetyckimi opisami, o co byłoby łatwo w pierwszym kontakcie z australijską egzotyką. Byłem w wielu miejscach wspomnianych przez autorów i dzięki nim znalazłem się tam ponownie. Dziennik zostawia wiele miejsca wyobraźni i wspomnieniom.
W roku 2000 zorganizowałem w Radiu Kraków Dni Australii. To było dla uczczenia setnej rocznicy Związku Australijskiego, jako organizmu państwowego. Zaprosiłem Jacka by wykonał kilka pieśni, tych australijskich. Byli ludzie z Ambasady, było piwo, była hostessa, która swoje wdzięki miała zawinięte we flagę Australii. Pod nią tylko bikini. Krakowska publiczność była zszokowana kiedy zrzuciła flagę. Panowie i panie z ambasady jakoś nie, nawet się im podobało…
W Wielką Sobotę dziesięć lat temu dostałem smsa o jego śmierci. Szok! Następnego dnia kupiłem wszystkie dzienniki jakie znalazłem w kiosku. Pamiętam tekst młodego czytelnika Gazety Wyborczej, który w tzw. wspomnieniach porównał pieśni Jacka do Metaliki. Cholernie trafnie to ujął – porównywalna ekspresja, emocja, tylko inne środki wyrazu. To jakby niedawno było…
Dodaj komentarz