Australia Strzelecka

Tutaj link do roboczego pdfa magazynu National Geographic, rzecz o tyle ciekawa, że jest to dzieło w trakcie realizacji, podpisy pod zdjęciami są z zupełnie innej historii, zdjęcia są Piotrka ale i moje, mniej więcej po połowie, a nawet tytuł naszej historii zdążył się zmienić >>>
A jeśli chcesz o Strzelecki Traces Exspedition przeczytać, to wygodniej dla oka będzie tu, jak niżej >>> Dobrze pamiętam ostatni dzień 1989 roku. W Górach Śnieżnych była piękna, słoneczna pogoda i tylko jeden zabrudzony płat śniegu utrwalał nazwę pasma Alp Australijskich. W październiku 2004 roku na górę Kościuszki musieliśmy się wdrapać na nartach ski-tourowych. Mgła i opady śniegu ograniczały widoczność do kilkunastu metrów. Wiał zimny, porywisty wiatr, trzymała jeszcze – wg miejscowych górali – najsroższa zima od trzydziestu lat.
Strzelecki wyszedł samotnie na Mt Kościuszko jesienią 12-tego marca 1840 roku od strony północnej, z doliny Geehi, przez drugi co do wysokości szczyt Mt Townsend. Z jego pomiarów wynikało, że jest to najwyższa góra Australii. Z respektem patrzymy na Swampy Plain – rwący potok górski o sile Dunajca, poprzez który wiedzie najbardziej prawdopodobna trasa Strzeleckiego. Dziś – jak wtedy – zupełnie zarośnięta, niedostępna i nieuczęszczana. Dalej już tylko śniegi – tej drogi, tym razem, z tym sprzętem nie powtórzymy. Coraz głośniej o wprowadzeniu podwójnej nazwy najwyższej góry Australii, np. Mt Kosciuszko-Munyong (od nazwy jednego z plemion aborygeńskich zamieszkujących zbocza góry). Takie działania zapowiada ogłoszony we wrześniu 2004 roku Plan Zarzšdzania Parku Narodowego Kościuszki na kolejnych 20 lat. Chcąc przypomnieć Strzeleckiego Australijczykom – a także Polakom – ruszyliśmy samochodami z napędem na cztery koła pustynnymi bezdrożami australijskiego interioru przez miejsca geograficzne nazwane na cześć polskiego odkrywcy, a także trasą jego najdłuższej, tzw. wyprawy południowej. Z misji polskich franciszkanów w Maylands, Perth startujemy w strugach deszczu, dokładnie tak samo jak dwa lata temu (Wyprawa szlakiem Canninga). Trasa wiedzie najsłynniejszymi szlakami pustynnego środka Australii. Niemal 10 000 km bezdrożami i kilka następnych tysięcy asfaltem przez wszystkie prócz Tasmanii stany. Zaczynamy wśród złotonośnych pól Australii Zachodniej. W pobliżu Kalgoorlie obraca skały w pył Super Pit – największa na półkuli południowej kopalnia odkrywkowa. Gigantyczne 200-tonowe ciężarówki pną się ku powierzchni kilkukilometrowej dziury w ziemi. Tylko dwa gramy cennego kruszcu z każdej tony urobku. To Strzelecki pierwszy – w sensie naukowym – znalazł złoto w Australii. (…) Mam próbkę rodzimego srebra w hornblendzie i próbę cząstek złota w krzemieniu, obie służą jako pewne oznaki istnienia tych cennych metali w Nowej Południowej Walii. List do Kpt. Kinga 26.10.1839 W 1839 roku wspomniałem o istnieniu pola złotodajnego w okolicach Bathurst Sir Georgowi Gippsowi, wówczas gubernatorowi Nowej Południowej Walii, który zażądał ode mnie bym sprawę tę trzymał w tajemnicy z obawy poważnych konsekwencji jakie należało wziąć pod uwagę, rozpatrując warunki i ludność Kolonii. Gold and silver – P.E. Strzelecki Australia wstrzymała złoty oddech tylko na kilka lat, a odkrycie przypisano kilkanaście lat później Edwardowi Hargravesovi (1853 r.). W drodze do Leonory mijamy bieda-szyby – ślady gorączki złota sprzed kilkudziesięciu i więcej lat. Niektóre z nich dochodzą do 40 metrów głębokości. Z Wiluny na wschód przez pustynię Gibsona – wprost w objęcia świętej góry Aborygenów Uluru – wiedzie szlak Gunbarrel. Został wytyczony zaledwie 50 lat temu i już należy do przeszłości, do dziedzictwa narodowego. Pomięty jak blacha falista z regularnymi garbami co 15-30 cm zwanymi tutaj corrigation. Pralka Frania w transie wirowania. Nie ma prędkości gwarantujšcej najmniejszy komfort. Doskonały test dla kierowców i ich maszyn tylko z mocnymi zawieszeniami. Nie ma też tłoku, mijamy zaledwie jedno auto dziennie. Strawa z ogniska i kobaltowe noce pod Krzyżem Południa . I tak ponad tysiąc wiosennych kilometrów w oceanie zakwitającej o tej porze roku pustyni. Dziesiątki barw i kształtów kwiatów – absurdalny kaprys niegościnnie czerwonej ziemi! 300 km na północ od Alice Springs szukamy – nazwanej przez australijskiego podróżnika Johna McDouala Stuarta – Góry Strzeleckiego. Według informacji, które posiadamy góra leży ok. 30 km na zachód od szosy Stuart Hwy i jest najwyższym wzniesieniem w niewysokim paśmie Gór Crowforda. Nasze mapy nie wskazujš żadnych dróg mogšcych doprowadzić nas pod górę. W sennej osadzie Barrow Creek z pomocš przychodzš mieszkajšcy tam Aborygeni. – Pojedziecie jeszcze 20 km na północ i skręcicie za wzgórzem w drogę farmerskš. Tylko nie zapomnijcie zamknšć za sobš furtki! Okazuje się ze Australijczyk, którego umieścił stwórca w całkowitej harmonii z całš naturš w danym mu siedlisku i wskazał mu jego przeznaczenie, znajduje zaspokojenie wszystkich swych potrzeb, załatwia swe społeczne sprawy i zapewnia sobie wszelka szczęśliwość ziemskš i zadowolenie z tego, co mu dajš jego warunki bytu. Przybycie Europejczyków zburzyło to szczęście bytowania. Wskazanymi bezdrożami docieramy w pobliże czterech wierzchołków i zakładamy tu dwudniowy obóz. Jesteśmy zaledwie kilka kilometrów od wzniesień. Pierwszy rekonesans u podnóża masywu pomnaża wątpliwości – GPS wskazuje dolinę (przestrzegam przed renomowanymi bazami danych z internetu), a gęsty i zaczepny busz jest nieprzyjazny. Męczący upał i roje much nie dają spokoju. O poranku dokonujemy analizy wszystkich dostępnych map i ruszamy ponownie. Po dwóch godzinach podejścia stajemy na stosunkowo płaskim szczycie, obok ułożonego ludzką ręką kopca kamieni. GPS wskazuje 637 m n.p.m. – wysokość jaką na mapie opisano Górę Strzeleckiego. Znacząc nasze przybycie specjalnie wykonaną na tę okazję tabliczką czujemy podniosłość chwili, mamy wrażenie, że być może jesteśmy pierwszymi z Polaków, którzy zadali sobie trud znalezienia tego zapomnianego przez cywilizację miejsca w środku pustynnego piekła. W dzienniku wyprawy notujemy: Ogarnął nas niesamowity nastrój, staliśmy na szczycie – nazwanym na cześć polskiego odkrywcy – najbardziej na północ wysuniętym symbolu polskości w Australii. Kuriozalnie, napotkany przez nas przypadkiem właściciel tych ziem – farmy wielkości województwa śląskiego – nie miał pojęcia o istnieniu góry o nazwie Strzelecki w swoich włościach. Paweł Edmund Strzelecki był jedną z najciekawszych osobowości współczesnej mu Europy i Australii, największym polskim podróżnikiem-odkrywcą. Kolejne dziury, ostre zakręty i wszędobylski pył. Zdradliwy szlak Ernest Giles Rd łamie przedni most napędowy w Arce Waldiego. Demontujemy żelastwo i gnamy z tym do najbliższego warsztatu – jedyne 185 km. Młot i spawarka – polskie sposoby – doprowadzają oś do używalności, niemniej poruszanie się Arki po drogach nieutwardzonych jest już wykluczone. Kolejne tygodnie podróży to nasze spotkania z Arką w asfaltowej cywilizacji i rozstania na bezdrożach, którymi dwa pozostałe samochody – Murchobus i The Nest – realizują założony plan. Szlak Oodnadatta otula południowe brzegi największego jeziora Australii – Eyre i biegnie wzdłuż historycznej trasy kolejowej The Old Ghan, która w XIX i XX wieku łączyła południe Australii z centrum kontynentu. To tędy, ze świstem parowozu gnali niepoprawni romantycy, poszukiwacze złota i przygód wszelakich, a także farmerzy i bardziej spokojni osadnicy. Dziś, po kolei, pozostały przechodzące w legendę wspomnienia, rozsypujące budynki stacji, a także niewysokie nasypy, imponujące mosty (łączące brzegi suchych o tej porze rzek) – i obracające się w pył podkłady kolejowe. Czerwona planeta krzaczasto-trawiastego buszu powoli, choć nieubłaganie, zamienia się w pustynię przybierając u brzegów jeziora Eyre formy skrajne, bezlitosne, księżycowe. Pozbawione jakichkolwiek oznak życia. Rośnie temperatura – także silników – i wzmaga ciepły wiatr. Skacze adrenalina. Jesteśmy 15 metrów poniżej poziomu mórz, nad domniemanym morzem wewnętrznym, a tak naprawdę w bagnistym morzu białej tafli soli. To tutaj – zaledwie 150 lat temu – zmierzały pierwsze wyprawy w poszukiwaniu soczystych krain tropikalnych we wnętrzu kontynentu. I jakież musiało być ich – Warburtona, Eyre’go Sturta, Burke’a i Wills’a – rozczarowanie? Wydaje się że bolesne, odrętwiałe. Niemniej niepokój tego miejsca, śmiertelna nieruchomość potrafią oczarować… Do Krainy Strzeleckiego – o obszarze większym niż powierzchnia Polski – wjeżdżamy liczącym niemal 500 km długości Szlakiem Strzeleckiego. Krajobraz równie surowy jak ten poprzedni, z urozmaiceniem w postaci ostrokrawędzistych kamieni tnących bezlitośnie kopyta końskie – kiedyś i opony samochodów – dzisiaj. Łapiemy trzy gumy. Oto surowa pustynia Strzeleckiego z jaskrawoczerwonymi wydmami. Kiedy 1845 roku Strzelecki wydawał w Londynie dzieło swego życia, Charles Sturt -nazywany ojcem australijskich odkrywców – podążał wspomnianą trasą ku nieznanemu morzu i dotarł do wyschniętego koryta rzeki, którą nazwał Strzelecki Creek. Kolejny obóz rozbijamy w suchym korycie Strzelecki Creek, w miejscu, które na mapie nazywa się Strzelecki Crossing. Łożysko rzeki jest imponujące, szersze od Wisły pod Wawelem ale – jak przekonuje Tony Agnew, strażnik Rezerwatu Przyrody Strzeleckiego – napełnia się wodą nie częściej niż raz na dziesięć lat! W dzienniku wyprawy notujemy: Głównym celem mej podróży do Nowej Południowej Walii były badania mineralogiczne. W Czasie wycieczek odbytych w tym celu wędrowałem przez teren bardzo dziki i pocięty, często trudno dostępny, rzadko pozwalajšcy na szybki postęp prac (…) Poruszając się wzdłuż tzw. południowej trasy, drugiej wyprawy Strzeleckiego (grudzień 1839 – maj 1840) docieramy do miasteczka Jindabyne, gdzie nad jeziorem o tej samej nazwie wznosi się pokaźnych rozmiarów pomnik Strzeleckiego. Stąd już tylko kilkanaście kilometrów do dachu kontynentu i kilkadziesiąt do miasteczka Cooma, gdzie mieszkają potomkowie Piotra – brata Pawła Edmunda Strzeleckiego. Ich dom, nad którym powiewa polska flaga – jak sami mówią – to skrawek polskiej ziemi, gdzie Ryszard, Leszek i Marek Strzeleccy starannie pielęgnują tradycje stryja. Widok z góry Kościuszki pozwolił mi ustalić położenie źródeł rzeki Murray, określić bieg jej dopływów i powziąć decyzje, co do kierunku dalszego marszu na południe i dalszych badań… Z Gór Śnieżnych przez przełęcze i serpentyny wspinamy się przepięknym widokowo, nieutwardzonym szlakiem Alpine Track. Zielone pagóry przypominające Beskidy i dostojny las eukaliptusowy doprowadzają nas na południowš stronę Wielkich Gór Wododziałowych. Ileż wytrwałości i determinacji musiał Strzelecki wykrzesać aby tygodniami przedzierać się przez te niegościnne acz piękne tereny? Kraj ten jest cudowny…Nazwałem go na cześć gubernatora sir George’a Gippsa – Ziemia Gippsa; jeziora, osiem rzek, które posiada, nazwałem imionami ludzi najbardziej wybitnych w Nowej Walii. Mijamy kolejno: Jezioro Kinga, Równiny Barneya i rzekę Latrobe. Strzelecki przewidział pomyślne dla przyszłych osadników perspektywy, które ta kraina obiecuje (…). I rzeczywiście Gippsland – po celnych wskazówkach Polaka – został zasiedlony pasterzami i stał się jedną z najbogatszych krain w Australii. Soczysto-zielone pastwiska produkują do dziś wysokiej klasy mleko, a o obecności Strzeleckiego przypominają obeliski postawione w 1927 roku w okolicznych miasteczkach. A także inne nazwy: Strzelecki Plantation, Strzelecki Farm i miejscowość Strzelecki, u podnóża gór Strzeleckiego. Przez miejscowego farmera Jamesa Brooka zostajemy ugoszczeni noclegiem w Strzelecki Public Hall – blisko stuletnim budynku, wykorzystywanym – jak u nas remiza strażacka – do wszelkiego typu uroczystości. Do niedawna browar w Mirboo North nazywał się „Strzelecki” i rozlewano tu kilka gatunków piwa pod tą samą nazwą. Corrinella to ostania miejscowość przed Melbourne, gdzie Strzelecki zmieniał konie 12 maja 1840 roku. Jest to także i dla nas ostatni postój przed stolicą stanu Wiktoria, gdzie spotkania z Polonią i wykład o Strzeleckim dla kadry naukowej Uniwersytetu Swinburne kończą przygodę śladami polskiego odkrywcy. Popijając znakomite bursztynowe piwo zastanawiamy się dlaczego polski odkrywca po pobycie w Australii osiadł do końca życia w Londynie? Dlaczego odwzajemnione i pielęgnowane przez lata uczucie – po spotkaniu Adyny w Genewie (1866 r.) – nagle wygasło? Dlaczego w testamencie prosił aby nie stawiać mu pomnika i kazał zniszczyć wszystkie swoje dzienniki i zapiski? (*) [cytaty Lech Paszkowski – Polacy w Australii I Oceanii 1790-1940 wydanej w Londynie w 1962 roku] Marek Tomalik
|
Niczego sobie 🙂
Zapraszam na stronę mtkosciuszko.org.au. Znajdziesz tam sporo materiałów źródłowych po polsku i angielsku związanych ze zdobyciem Góry Kościuszki najwyższego szczytu Australii, jak również z jego zdobywcą Pawłem Edmundem de Strzeleckim.
Polecam