Select

Widgets

Magnetyczna rafa

By Marek Tomalik on 3 czerwca 2011

Magnetic Island – wschodnie wybrzeże Australii

Wstajemy wcześnie rano i decydujemy się płynąć na wyspę pierwszym promem, by spędzić tam cały długi dzień. Motorowy katamaran unosi nas na wody oceanu. Mijamy port jachtowy w Townsville, port towarowy i już widać wyspę. Magnetic Island wynurza się niedaleko, bo tylko 13 km od lądu, a szybki prom pokonuje tę odległość w 30 minut. Jest jedyną wyspą w północnej części stanu Queensland, gdzie nietknięty Park Narodowy, miejscowi rezydenci oraz ośrodki turystyczne współistnieją obok siebie tworząc prawdziwy raj dla turystów. I jak przystało na prawdziwy raj, słońce świeci tu zawsze, bowiem okolice Townsville należą najbardziej słonecznych miejsc w Australii.

1

Ponad połowę powierzchni wyspy zajmuje Park Narodowy ze szczytem Mt Cook (497 m n.p.m.), który wznosi się dokładnie w jej środku. Krajobraz wielkich głazów granitowych łagodzą wysokie sosny, eukaliptusy, skrawki lasu tropikalnego, a także szerokie plaże. Niektóre z nich dostępne tylko pieszo bądz łodzią. Dla pieszych wędrówek przygotowano tu 24 km szlaków wiodących przez Park, z wieloma wspaniałymi punktami widokowymi po drodze. Bez trudu można w tym tropikalnym królestwie dojrzeć kangurowate wallabie, possumy, przeróżne gatunki ptactwa i nielękliwe niedzwiadki koala, zwykle „pijane” po eukaliptusowej uczcie. Nazwa Magnetic Island została nadana przez kapitana Cooka, odkrywcę Australii. Płynąc wzdłuż wschodniego wybrzeża kontynentu, w 1770 roku zaobserwował on odchylenie igły kompasu, co wiązał z domniemaną anomalią magnetyczną. Nigdy pózniej zjawisko to nie zostało potwierdzone, ale nazwa pozostała przyjmując metaforyczne znaczenie. Wyspa rzeczywiście przyciąga, a jej magnetyczną siłę stanowią nie tylko zgromadzone tu atrakcje, niskie ceny, ale przede wszystkim atmosfera luzu, poczucie nieskrępowanej wolności, słowem – ziemski raj. Trudno się zdecydować i wybrać coś z bogatej oferty proponowanych tu atrakcji. Można żeglować, jezdzić na nartach wodnych, latać na spadochronie ciągniętym za łodzią motorową, próbować sił na desce z żaglem lub bez. Można jezdzić konno, łowić ryby, grać w tenisa, golfa lub bowling (australijska odmiana kręgli), lub pogrążać się w przyjemnościach jakich dostarczają tutejsze restauracje. Wszystko jest przewidziane na kieszeń globtroterów, bo tacy na wyspie są w większości.

Nas oczarowują plaże, a morskie i słoneczne kąpiele wypełniają część błogiego bytowania na wyspie. W zatoce Geoffrey Bay podczas odpływu odsłania się przybrzeżna rafa koralowa. Jest ona uboższa w gatunki i formy korali niż bardziej odległa od wyspy rafa zewnętrzna, która nie doświadcza okresowych wynurzeń i związanego z tym niszczenia. Mijamy granitowy głaz. Na pierwszy rzut oka dziwią mnie ostrygi bardzo mocno przyczepione do jego powierzchni. Po chwili odnajduję ciemną linię – górną granicę przypływu. Teraz już wiem, organizmy te wytwarzają twarde skorupy, które chronią je przed drapieżnikami i utratą wilgoci w czasie odpływu. Zaopatrzeni w obuwie o twardych podeszwach stąpamy po ostrych krawędziach koralowych budowli, które częściowo wynurzone wydają się być martwe. Ale to tylko iluzja. Wkrótce odkrywamy tajemnicę ich bytowania. Jedne z nich tworzą mikroatole, kolonie o płaskookrągłych i sercowatych kształtach, które nawet podczas dużych odpływów gromadzą stałą, wystarczającą do życia ilość wody. Nazwane zostały mikroatolami przez swoje zewnętrzne podobieństwo do atoli rafowych opasujących wyspy kontynentalne (w tym także Magnetic Island). Inne korale zwane miękkimi zawierają terpeny, substancje chemiczne chroniące przed agresorami. W czasie odpływu wciągają swoje polipy i wydzielają śluz, który chroni je przed wysychaniem. Jeszcze inne korale o budowie podobnej do półkul mózgowych czy plastra miodu są częściowo lub całkowicie zanurzone.

Oczywiście rafa koralowa to ekosystem – podobnie jak w lasach panuje tu ścisła strefowość. od piaszczystej plaży, płytkiego rowu, poprzez równinę rafową po strome zbocza rafy zewnętrznej opadające do głębin oceanicznych. W każdej strefie żyją przynależne do niej organizmy. Prócz całej gamy korali spotykamy tu ogórki morskie (czarne kiełbasy o trybie życia podobnym do dżdżownic), jeżowce i inne stwory. Wśród traw morskich znajdujemy metrowej długości nieruchomą płaszczkę, która została uwięziona w małym bajorku po odpływie. Ostrożnie podchodzę, by ją obejrzeć z bliska. Ma spłaszczone ciało i długi ogon zaopatrzony w jadowity kolec, którym może zadawać głębokie rany szarpane. Wolę jej nie prowokować… Gdybyśmy przebywali tutaj w okresie pojawiania się meduz (pazdziernik – maj), konieczne byłyby długie ortalionowe spodnie chroniące przed ich niebezpiecznymi parzydełkami.

Tak więc pozornie martwa przybrzeżna rafa jedynie śpi, oczekując na najbliższy przypływ, który wraz z wodą przyniesie pokarm koralom. Wystarczy zanurkować, by ocenić zmiany, jakie dokonały się na koralowej łące po przypływie. Woda nadaje blasku szarym szkieletom wapiennych korali. Jak ślimak czułki, wysuwają one swe kolorowe polipy. Tysiące ryb o zwariowanych kształtach i odblaskowych kolorach przemyka i szuka schronienia pomiędzy koralowymi fortecami. Rafa staje się bajecznie kolorowa.

Wielka Rafa Koralowa rozciąga się południkowo na przestrzeni 2000 km od Cieśniny Torresa na północy i nieznacznie przekracza zwrotnik Koziorożca na południu. Najpiękniejsza, zewnętrzna rafa leży na południu, 300 km od brzegow kontynentu, a północnej części przytula się do lądu na odległość 60 km. Warto wyłożyć 50 $ i znalezć się w jej pobliżu. Zarówno z Townsville, Magnetic Island, jak również z innych miejsc na wschodnim wybrzeżu Australii organizowane są jednodniowe eskapady (najtaniej z Cairns).

Gdy przychodzi czas na pożegnanie wyspy, mamy pewien niedosyt pobytu tutaj. Niestety, jutro musimy być w Airlie Beach, by spotkać się (lub nie?) z naszymi znajomymi Polakami podróżującymi tylko z Melbourne do Darwin.

Więcej szczegółów w książce Australia, moja miłość.

Tym, którzy chcą poznać rafę z dala od turystycznego blichtru i w nieporównywalnie bardziej dzikiej scenerii polecam zachodnie wybrzeże, szczególnie Przyladek Północno-Zachodni – Ningaloo Reef. Te tereny, z rzadka odwiedzane przez turystów z Europy, mają jeszcze jedną przewagę nad wschodnim wybrzeżem Australii – tutaj rafa koralowa jest przytulona niemal do oceanicznych brzegów – wystarczy pokonać wpław dystans nie większy niż 100 m aby nacieszyć oczy, tym co pod wodą stworzyła natura. Tam zresztą prowadzą nasze wyprawy.

Marek Tomalik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Loading